Moja niesamotność – po rekolekcjach w DMK

Wyjazd na rekolekcje do Domu Pojednania i Spotkań w Gdańsku – Dojrzewanie na drogach samotności planowałam od marca, na te w kwietniowe nie dawałam sobie szans – za dużo miałam pracy, więc trzymałam się terminu w listopadzie, zapisywałam w przypomnieniach, żeby mi nie uciekło z głowy, żeby się nie spóźnić z zapisaniem się. Znajomi mówili mi, że czasem nie ma miejsc w ostatniej chwili. Zapisałam się w lipcu i czekałam niecierpliwie na listopad. Po drodze przytrafiały się różne okoliczności, którymi łatwo mogłabym sobie wytłumaczyć – nie, nie mogę przecież wyjechać w tym terminie (praca), albo – ten temat to chyba nie dla mnie (mam przyjaciół). Ale ja chciałam tam być i poczuć smak rekolekcji … .

O tak, najpierw poczułam smak, rekolekcje zaczynały się przepyszną kolacją. Potem była już tylko bajka. Słowa, których słuchałam z zapartym tchem płynęły prosto do serca i rozwiązywały kolejne supełki mojej zagadki, którą nazywałam samotnością. Zapoznawałam się sama ze sobą. Z każdą chwilą moje serce wypełniała radość z przebywania w tym miejscu, w tym gronie osób, poszukujących podobnie jak ja, źródła własnego niepokoju. Dowiedziałam się, jak czytać Pismo Święte aby Słowo Boże odnaleźć we własnej duszy. Czułam obecność Pana Boga dosłownie wszędzie – w każdym spojrzeniu na drugiego człowieka, w każdej rozmowie, w każdej nucie i na talerzu też.

Atmosfera i duch rekolekcji roztoczył spokój w moim sercu. Po kilku dniach przebywania w warunkach codziennych zmagań, okazało się, że w moim otoczeniu odnalazłam niejedną osobę zainteresowaną moim udziałem w rekolekcjach, opowiadam nadal o tym, że może nas spotkać coś tak pięknego, jak ŻYCIE – ŻYCIE wielkimi literami, bo to życie z Bogiem.

Szczęść Wam Boże,
Dorota z Częstochowy